Phishing może dosięgnąć każdą organizację. Istotne są pewne podstawowe elementy, dzięki którym możemy się przed tym zagrożeniem obronić. O cyberhigienie rozmawiali Michał Turlejski (Cloud Business Unit Director w Integrity Partners) oraz Krzysztof Malesa (Członek Zarządu i Dyrektor ds. Strategii Bezpieczeństwa w Microsoft Polska).
Michał Turlejski: Z raportów wynika, że przeciętna rodzina wydaje w sieci między 8-10 tys. zł rocznie. To są duże pieniądze i cyberprzestępcy mogą nas w łatwy sposób pozbawić tych środków. Krzysztofie, w jaki sposób możemy się zabezpieczyć? Jak nie stracić tych środków?
Krzysztof Malesa: Pytanie bardzo ważne. Chyba wszystkich interesuje, jak ochronić swoją własność i pieniądze. Do odpowiedzi będziemy dochodzić stopniowo, wymieniając się poglądami na temat tego problemu, roli technologii oraz w jaki sposób może ona zapewnić bezpieczeństwo danych i systemów informatycznych. Ta technologia ma podwójne znaczenie dziś. Technologia z jednej strony pozwoliła nam pracować zdalnie, a z drugiej wyprowadziła setki tysięcy osób poza kontrolowane środowiska IT.
Podobną sytuację mieliśmy po wybuchu wojny na Ukrainie. Technologia pozwoliła z jednej strony ewakuować się bezpiecznie rządowi ukraińskiemu z krytycznymi danymi do chmury obliczeniowej. Trudno wymierzyć jakiś atak w te dane, ponieważ są one chronione przez globalnego dostawcę i rozproszone w wielu miejscach. Z drugiej strony za technologią podążają przestępcy a to powoduje, że działania w cyberprzestrzeni idą pełną parą.
Gdzieś w samym środku tego jest człowiek, zwykły użytkownik systemów IT lub domowego komputera, który potrzebuje czasem pewnej porady, wsparcia i czytając ten artkuł, dowie się, jak uniknąć dużej części ataków.
Coroczny raport Microsoft, który pokazuje, jaki jest stan cyberbezpieczeństwa, stawia tezę, że cyberhigiena (nasza umiejętność codziennego obcowania z komputerem w sposób bezpieczny) zabezpieczy nas właściwie przed 98% ataków.
MT: Od maleńkiego rodzice nas uczyli, żeby dbać o tę higienę. Tak samo powinniśmy mieć nawyk cyberhigieny. Często pracujemy w modelach hybrydowych. Często się przemieszczamy. Często mamy mnóstwo danych na urządzeniach przenośnych. Nie wszystkie te urządzenia są kontrolowane przez działy IT organizacji. Jak zadbać o tę cyberhigienę, żeby uchronić się przed utratą danych, naszych prywatnych i firmowych?
KM: Trzeba pamiętać, że dobrodziejstwa techniki i rozwijająca się technologia są rzeczami dostępnymi nie tylko dla nas, ale i przestępców. Oczywiście wiele będzie takich ataków, które są wykonywane przez „młodych adeptów sztuki”, przez boty, które harcują sobie po Internecie i szukają ewidentnych podatności. Atak potrafi być wysublimowany, potrafi zmylić doświadczonego gracza. Ja ostatnio dostałem wiadomość z Microsoft, żeby uzupełnić swój wniosek urlopowy. Już miałem to kliknąć, kiedy zauważyłem, że kolory w naszym logo są poprzestawiane. Sprawdziłem uważnie wszystkie linki. Okazało się, że to nie jest prawdziwe wezwanie z naszych kadr.
Warto się tego uczyć, warto to trenować. Nie wystarczy przyjąć do wiadomości, że istnieją kampanie phishingowe. Bądźmy świadomi tego, że w każdej chwili możemy stać się celem takiego ataku, w którym ktoś będzie chciał ukraść naszą tożsamość. To my jako ten element architektury IT, który jest między monitorem, a fotelem, jesteśmy najbardziej podatni na próbę wyłudzenia. Nasza tożsamość jest skarbem, który musimy chronić, ponieważ jej strata może mieć wymierne konsekwencje. Utrata tożsamości zawsze oznacza kłopoty:
zagrożenie dla zasobów, które są schowane w naszych systemach informatycznych,
zwyczajnie utrata pieniędzy
Skupienie się na ochronie tożsamości wymaga wytrenowania przeciętnego użytkownika komputera, żeby wiedział, jak się zachować w pewnych sytuacjach, żeby wiedział czego nie klikać. To nie mogą być teoretyczne lekcje. Trzeba pokazać użytkownikowi taką sytuację, w której to on staje się celem ataku.
MT: Mówimy o tożsamości, o zarządzaniu tożsamością. Czy jesteśmy w stanie w tym obszarze, w tym treningu dojść do najwyższego stopnia i powiedzieć „Jestem mistrzem, potrafię wszystko. Nikt mnie już nie oszuka. Nikt nie złamie mojej tożsamości”? Czy jest taka możliwość?
KM: Jest dobra i zła wiadomość. Słyszymy bardzo często pytanie „Czy jesteśmy gotowi na wojnę w cyberprzestrzeni”? Nigdy nie będziemy gotowi, ponieważ cyberbezpieczeństwo to nie jest jakiś etap, który chcemy osiągnąć. To jest codzienny proces, w którym wszyscy bierzemy udział: od prezesa firmy, przez adminów IT, księgowe, po koleżanki z recepcji. Każdy z nas jest elementem tej układanki. My cały czas ten proces musimy realizować. Przyzwyczaić się do tego, że cyberbezpieczeństwo po prostu pielęgnujemy codziennie, siedząc przy komputerze.
MT: Czyli to tak, tak jak z codziennym myciem zębów. Tak samo codziennie powinniśmy być wyczuleni na to, że ktoś może nas złapać na gorszym dniu. Odbierzemy maila, nie czytając go dokładnie. Klikniemy w link, który nie prowadzi do naszej strony firmowej. Klikniemy w link do banku, który nie będzie oznaczony kłódką. Naprawdę trzeba bardzo uważać. Jak o to zadbać jeszcze bardziej?
KM: Jest potrzebna konsekwencja w tym procesie. Zasada Zero-Trust, mówi że nie możemy wykluczyć żadnej ewentualności. Nie zakładajmy z góry, że to nie ja będę zaatakowany. To dobrze, że mamy antywirusa, natomiast chronić trzeba wiele miejsc naraz. Skoro atak może przyjść z każdej strony, to trzeba chronić każdy element architektury IT: sieci, infrastrukturę, aplikacje, dane, urządzenia końcowe, a przede wszystkim naszą tożsamość.
Raport, o którym wspomniałem wcześniej i ta teza, że 98% to jest właśnie cyberhigiena, składa się z kilku prostych rzeczy:
Wieloskładnikowe uwierzytelnienie,
Zrozumienie, że nie wszystkie dane w firmie są równoważne – są dane wrażliwe i mniej wrażliwe. Z danymi wrażliwymi pewnych rzeczy się nie robi. Trzeba umieć poklasyfikować te informacje i nad niektórymi bardziej się pochylić, bardziej się o nie zatroszczyć,
Aktualizacja oprogramowania – bądźmy świadomi, że nieaktualne oprogramowanie jest po prostu dziurawe. To są otwarte drzwi zapraszające kogoś, żeby wszedł do nas i narobił szkód
Korzystanie z usług sprawdzonych dostawców.
To jest kwestia kilku prostych czynności, które powinniśmy wykonywać codziennie. To też kwestia pracy z ludźmi. Często jest tak, że cyberbezpieczeństwo jest sprowadzane jedynie do aspektu technicznego. Spychane do niszy, gdzie siedzą fachowcy od IT, uprawiający tajemną wiedzę. Każdy obszar bezpieczeństwa składa się z trzech równolegle funkcjonujących ze sobą wątków: organizacji, ludzi i dopiero technologii. Żadnego z nich nie możemy zaniedbać. Możemy mieć najlepszych fachowców od IT, ale jeżeli nie nauczymy ludzi, że drzwi zamyka się za sobą, jak się wychodzi, to przez te drzwi może wejść ktoś niepowołany. Dlatego powtarzam cały czas, kwestie organizacyjne i ludzkie powinny być pilnowane tak samo jak kwestie techniczne.
MT: Obecnie działy bezpieczeństwa w różnych organizacjach mają dosyć duże budżety. Prezesi i zarządy widzą, że tam nie wolno oszczędzać, że tam są rzeczy, o które trzeba zadbać. Utrata tych danych będzie kosztowała organizację utratę reputacji i pieniędzy. W jaki sposób można pomóc tym użytkownikom? Dział IT zabezpieczy nasze serwery i komputery, ale w jaki sposób można pomóc użytkownikom każdej końcówki, komputera, tabletu, komórki, tak żeby w jakiś sposób go wytrenować?
KM: Posłużę się przykładem z mojej poprzedniej kariery zawodowej. To będzie przykład strażacki, który będzie przemawiał do wszystkich. Kiedyś rozmawialiśmy z komendantem głównym straży pożarnej i uświadomił nam jedną rzecz. Powiedział tak „Słuchajcie, jeżeli dokupię jeszcze więcej sprzętu, jeszcze więcej czerwonych samochodów, węży strażackich, komputerów dla straży pożarnej – od tego nie ubędzie mi liczby ofiar w pożarach. Ludzie na tym etapie naszego i ich przygotowania, umierają w domach, dlatego że zasypiają w łóżku z papierosem i nie mają czujnika tlenku węgla. Po prostu zachowują się nieodpowiedzialnie. Inwestowanie z mojej strony niewiele już tutaj zmieni. Trzeba zacząć pracować nad tymi ludźmi”.
Przenosząc to na grunt teleinformatyczny: do ataków nie dochodzi dlatego, że zabezpieczenia w firmie są słabe, że za mało pieniędzy wydaliśmy na IT. Jest to spowodowane tym, że ludzie nie są świadomi pewnych rzeczy albo nie mieli szansy zobaczyć, jak wygląda prawdziwy atak. Danie im szansy w postaci treningu, pozwoliłoby na wykształcenie pewnych nawyków, uświadomienie „Uwaga! Gdybyś kliknął w ten link, połowa firmy byłaby sparaliżowana. To na szczęście były tylko ćwiczenia”. To muszą być takie ćwiczenia, które będą wykonane na ich komputerze, w ich codziennym miejscu pracy. Muszą zobaczyć, że ten atak może przyjść do ich komputera. Wtedy to zapamiętają.
MT: Czy taki trening wystarczy przeprowadzić przez jeden tydzień i te osoby nauczyć w jaki sposób odpierać te ataki? Czy powinniśmy to w jakimś innym horyzoncie czasowym umieścić?
KM: Taki trening trzeba powtarzać cyklicznie i trzeba wykonywać do skutku. Tak długo możemy podrzucać ludziom pendrive na parkingu, który będzie generować komunikat na ekranie „To był tylko trening, ale w normalnej sytuacji byłoby już po tobie! -1000 zł z premii”. Jak będziemy to robić cyklicznie, to ludzie w końcu przestaną wkładać ten pendrive do komputerów. Jeżeli będziemy cyklicznie sprawdzali, jaka jest klikalność linków, które wysyłamy, to ta liczba będzie spadać. Będziemy osiągali wtedy swój cel. W tym procesie kształtowania cyberbezpieczeństwa zaczniemy być skuteczni. Absolutnie jednorazowa akcja tego nie zmieni. Trzeba też właścicielom biznesu pokazać, że takie akcje rzeczywiście przynoszą efekt. Przy pierwszej akcji 30% załogi nam kliknie w sfabrykowany link, ale już przy trzeciej akcji tylko 7%.
MT: Tego typu trening mógłby pomóc wszystkim użytkownikom końcowym. Taka sytuacja: dzwoni ankieter z banku i informuje nas, że ktoś chce wykonać przelew z naszego konta. Potem w ramach weryfikacji naszej tożsamości prosi o autoryzację kodem Blik. Na tego typu działania musimy być wyczuleni, a trening antyphishingowy może nam w tym pomóc.
KM: To są zupełnie dwie różne rzeczywistości. Jak ja sobie teraz rozmawiam z tobą i się uśmiechamy, że dzwonił jakiś oszust i wyciągnął od kogoś kod Blik, to bardzo łatwo się o tym rozmawia. W momencie, gdy odbiorę taki telefon od człowieka, który się wytrenował, który żyje z tego i zarabia (może nawet gdzieś kupił profesjonalne szkolenie z technik manipulacji), to naprawdę łatwo się z kimś takim nie rozmawia. Możliwość przejścia suchą stopą przez taki symulowany atak zdecydowanie zmienia optykę. Łatwo się o tym rozmawia w komfortowych warunkach. Oszust nigdy nie złapie nas w komfortowych warunkach. Zawsze będzie chciał mieć nad nami jakąś przewagę.
MT: Pamiętam takie ataki „na wnuczka”. Dzwonili do naszych dziadków przestępcy i próbowali wmówić, że coś nam się stało. Tak teraz ci sami przestępcy są bardziej wyedukowani i używając różnych sztuczek psychologicznych, próbują nas tak zmanipulować, żebyśmy podali im dane autoryzacji transakcji z naszego konta. Czy to będzie Blik czy to będą jakieś inne dane. W ten sposób będziemy łatwą ofiarą dla nich. Tak jak mówisz, ci ludzie cały czas podnoszą swoje kwalifikacje.
KM: Poza tym osoby, z którymi rozmawiałem i które padły ofiarą takiego ataku, po jakimś czasie jak sobie przeanalizowały tę sytuację mówią „Boże, jaki ja byłem głupi. Nie wiem, dlaczego podałem te dane. Nie wiem, dlaczego tak się zachowałem. Po prostu ktoś mnie prowadził jak po sznureczku, a ja nie miałem pojęcia co się dzieje”. Czujność zdecydowanie tak, ale czasami krótki trening pozwoli już ten schemat rozpoznać i zauważyć, że ktoś próbuje nas wprowadzić w koleiny psychologiczne.
MT: Ten trening przed phishingiem poszerza horyzonty każdego z nas. Daje dużo wiedzy i odporności. Można to porównać do takiej szczepionki, która podawana w różnych dawkach uodparnia nasz organizm pod względem patrzenia na to bezpieczeństwo.
KM: To jest bardzo istotne, co teraz mówisz. Zwróćmy uwagę, że nie mamy wpływu na to, czy oszust do nas przyjdzie czy nie. Tym zagrożeniem w cyberprzestrzeni nie jesteśmy w stanie zarządzić. Tak naprawdę jesteśmy w stanie budować swoją odporność jako organizacja i jako załoga. W momencie gdy się nie uda, to będziemy mieć procedurę reagowania na to. Nie jesteśmy w stanie zarządzić przestępcami, którzy chcą wyłudzić nasze dane i pieniądze. Musimy założyć, że tak czy inaczej przyjdą. Jedyna rozsądna rzecz, o której mówisz to ta szczepionka – budowanie odporności systematycznym treningiem, który będzie uczciwie oceniany.
MT: Zdarzały się ataki poprzez Messenger. Ktoś pisał do mnie z prośbą o kod Blik, bo zabrakło mu 50 zł, a ta autoryzacja była prawdopodobnie na dużo więcej. Trzeba zatem uważać w życiu codziennym, jak zarządzamy tą tożsamością. To jest też ekstremalnie ważne, żeby weryfikować takie dane. Ja wiem, że cyberprzestępcy, którzy do nas dzwonią, tak prowadzą rozmowy, żeby się nie rozłączać, żeby nie mieć możliwości zweryfikowania informacji.
KM: Zwróćmy uwagę na jedną rzecz. Technologia dostępna jest i dla nas i dla przestępców. Teraz mamy problem z wyszczekanym oszustem, który jest kogoś w stanie zrobić „na wnuczka”. Co będzie za jakiś czas, gdy ktoś przy pomocy funkcji Deep Fake będzie z nami rozmawiał głosem naszej babci potrzebującej pomocy. Na wideo czacie nałoży sobie maskę dynamiczną i będzie się pod kogoś podszywać. Jak sobie wtedy damy radę? Ta technologia powoduje, że naprawdę będziemy musieli się bardziej zabezpieczać niż teraz i nie łapać się na takie rzeczy. Czy osoba, z którą rozmawiam to rzeczywiście ta osoba, a nie inna? Czy można użyć innego składnika, który potwierdzi tożsamość? Wchodzimy tu bardziej w kwestie organizacyjne, ale o tym trzeba też myśleć.
MT: Czy mógłbyś przytoczyć przykład prezesa, który zmanipulował bank?
KM: Podczas rozmowy telefonicznej z bankiem, prezes tego banku zlecił przelew na jakąś potężną sumę. Jego głos został rozpoznany, pracownik banku go znał z wcześniejszych rozmów. Bardzo się nie trzeba napracować, żeby się pod kogoś podszyć.
MT: Przed nami jeszcze rewolucja technologiczna, która będzie wchodziła do metaverse. Wszystko będzie jeszcze bardziej zwirtualizowane. Otaczający nas świat będzie miał dużo zastępczych rzeczy, które będą na wyciągnięcie ręki dla każdego. Jak podejść do tego, by nie dać się złapać?
KM: W tym zupełnie niematerialnym świecie ratują nas takie składniki uwierzytelniania, które są jednak materialne. Przy wieloskładnikowym uwierzytelnianiu można użyć klucza USB, skanowania tęczówki albo odcisku palca, czegoś co znamy na pamięć i co jest w naszej głowie (kod pin) albo połączyć wszystko i dodać analizę behawioralną, która też jest dzisiaj łatwo dostępna. Bank może się zorientować po tempie wpisywania kodu pin, że to nie jestem ja. Wyścig trwa i nie można w tym wyścigu zwalniać.
MT: Cyfrowa rewolucja i zarządzanie tożsamością w tym momencie jest ekstremalnie ważne, bo to nas przygotowuje na następny etap tej rewolucji. Cyberhigiena, którą my powinniśmy w sobie tworzyć, przygotuje nas i naszych bliskich. Musimy tylko o tym rozmawiać. Tą cyberhigieną powinniśmy się dzielić z innymi. Nią powinny żyć też organizacje, które zarabiają potężne pieniądze. Każde przedsiębiorstwo powinno do swoich procesów, do swojej kultury organizacji dodawać to, czym jest cyberhigiena.
KM: Ona powinna być uczona wszędzie: od przedszkola, przez szkołę podstawową (oczywiście na różnym etapie technologicznym). Nad cyberhigieną powinniśmy pracować od najmłodszych lat. Akurat mam syna w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Na pierwszej lekcji dostaje zadanie, żeby nauczyć się hasła do Teamsów. I już w tym momencie trzeba wytłumaczyć dziecku, że nie wszystko co pojawia się na ekranie jest dobre. Nie wszystko co wiąże się z komputerem musi być dobre. Wtedy komputer jest dla dziecka tak atrakcyjny, że wszystko to, co pojawia się na ekranie dostaje kredyt zaufania. Dziecko, tak jak szeregowy pracownik, nie musi sobie zdawać sprawy jak wielkie szkody może wyrządzić rodzicom, czy też organizacji, zachowując się nieodpowiedzialnie.
MT: Z punktu widzenia organizacji to bardzo dobra inwestycja, żeby trenować pracowników każdego szczebla. To warto kontynuować, na to nie warto szczędzić środków, tak jak nie szczędzimy pieniędzy na ochronę np. serwerów. To jest drugi krok w cyfrowej rewolucji: żeby zadbać o tych użytkowników, żeby oni chcieli trenować. Myślę, że w tę stronę zmierzamy.
KM: Pieniądze wydane na cyberbezpieczeństwo zawsze się zwracają. Jeżeli są wydane mądrze i uprzedza to analiza ryzyka, to to nie jest wydatek, to jest inwestycja. 98% bezpieczeństwa w sieci jest czymś tak prostym jak te elementy cyberhigieny. Stosunek włożonej energii i wydanych pieniędzy do osiągniętych wyników – to jest po prostu mistrzowskie.
MT: Trening phishingowy „Jak się nie dać złapać?” w ludziach w białych kołnierzykach ma wzbudzić myślenie, jak możemy sobie wzajemnie pomagać i mówić o tych różnych atakach, weryfikować dane. Można też podchodzić nieufnie do tych maili, które otrzymujemy od człowieka, który już nie jest w naszej organizacji.
KM: Ataki phishingowe nie muszą być siermiężne. W Internecie można być kim się chce. Byłem świadkiem takich kampanii phishingowych, w których osoba podejrzewała coś, mimo że dostała wiadomość z właściwego adresu, z właściwym podpisem, z autentyczną treścią, ale adresatem była osoba, która nie żyła od kilku miesięcy.
MT: Te ataki są jeszcze bardziej wysublimowane, bo przestępcy co raz więcej o nas wiedzą. Ten personalizowany atak jest dużo łatwiejszy do przeprowadzenia.
KM: Nie trzeba poświęcać godzin, żeby mieć personalizowany atak. Wystarczy zadać sobie trochę trudu przez 15 minut i już można przy pomocy mediów społecznościowych określić jakiś obszar zainteresowania. Dzięki temu mail wysyłany przez oszusta będzie bardziej autentyczny dla ofiary. Człowiek łapie się na bardzo proste triki. Musimy zautomatyzować w sobie nieufność.
MT: W ten trening phishingowy warto zainwestować swój czas i czas pracowników oraz zbadać na przestrzeni kilku miesięcy, jak ta sprawność wzrosła, czyli jak zmalała klikalność w podejrzane maile. Ci ludzie będą szczęśliwsi także w życiu prywatnym, bo nie dadzą się złapać na te proste triki.
KM: Wielokrotnie byłem świadkiem, że treningi, które były wcześniej zaplanowane, potem były przekładane, bo akurat był to zły czas. Przestępcy nigdy nie przekładają. W ich interesie jest zorientować się, że w organizacji rok fiskalny kończy się w danym terminie, więc 2 tygodnie wcześniej jest idealny czas na atak. Wtedy pracownicy klikają w co popadnie. Przestępcy wybierają sobie taki moment, w którym wszyscy będą zmęczeni, kiedy będzie 14:00 po lunchu i wtedy właśnie zaatakują. Dobry trening jest wtedy, kiedy my nie wiemy, że on się odbywa.
MT: Warto zatem przeprowadzać ten trening, nie mówiąc jednocześnie o nim szeroko w organizacji, żeby był on jak najbardziej efektywny.
KM: Oczywiście po fakcie, trzeba o tym porozmawiać i pokazać efekty. Powiedzieć „Zobacz, zachowałeś się tak, a mogłeś zrobić to inaczej”.
MT: Bardzo dziękuję za tę rozmowę, a Was zachęcam do pobrania aktualnej oferty Microsoft Attack Simulator. Jako eksperci cyfrowej ewolucji, pomożemy przeprowadzić symulację ataku phishingowego w Waszej organizacji i przedstawić kompleksowy raport i rekomendacje na przyszłość.
Phishing Attack Simulator – kampania jednodniowa / dwumiesięczna (integritypartners.pl)